Rozmowa z Grzegorzem Stanisławskim, jednym z założycieli Stowarzyszenia Parkieciarzy Polskich i Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Parkieciarzy.
-
Przez długie lata środowisko parkieciarzy było zupełnie zdezorganizowane. Mam na myśli czas do końca lat 90 - tych ubiegłego wieku. Wtedy internet był nowością, a o Facebooku nikt jeszcze nawet nie słyszał. Ludzie nie mieli tylu możliwości co dzisiaj, aby się organizować. Branża wymagała scalenia, była tego ogólna świadomość, ale możliwości ograniczone. W końcu jednak znalazły się osoby, które podjęły wyzwanie. Kto postanowił zmienić istniejący stan rzeczy, kto zainicjował powstanie Stowarzyszenia?
To bardzo dobre pytanie, na które można odpowiedzieć w wieloraki sposób. Najprościej będzie jeśli przedstawię wersję, którą pamiętam.
Nie chciałbym nikogo urazić, pomijając czyjś wkład w tworzenie Stowarzyszenia, ale proces ten był długotrwały, co chwila dołączały nowe osoby, a w tak długiej perspektywie czasowej mogłem o kimś zapomnieć, no ale do konkretów. Inicjatorem i pomysłodawcą był mój ojciec Wojciech Stanisławski, który mam wrażenie, jako pierwszego zaraził tematem Czesława Bortnowskiego i wtedy zaczęło się drążenie skały krok po kroku, kropla po kropli. Było to wiele miesięcy przed oficjalnym spotkaniem założycielskim, które odbyło się pod koniec listopada 1999 roku w Brodach. Okres poprzedzający oficjalne założenie Stowarzyszenia to niezliczone spotkania i rozmowy podczas szkoleń parkieciarskich, oraz debaty z firmami zaopatrującymi branżę parkieciarską na temat potrzeby zjednoczenia branży i współpracy w jednym wspólnym celu - powołania Stowarzyszenia Parkieciarze Polscy.
W końcu podjęto decyzję o zwołaniu spotkania i w dniu 27.11.1999 roku pod listą członków założycieli podpisały się następujące osoby: Robert Mądrecki, Izydor Kozłowski, Henryk Niemczuk, Wojciech Piwowarczyk, Marek Kuć, Tomasz Kuciak, Fryderyk Ubych, Ryszard Drab, Bartosz Antoniewicz, Paweł Pieprzyca, Oliwier Wierzbicki, Marek Cichowski, Henryk Wichłacz, Wojciech Patoleta, Władysław Ząbczyk, Adam Paska, Krzysztof Urbański, Tomasz Sowa, Bogdan Hermanowski, Tomasz Koźlak, Czesław Bortnowski, Wiktor Mazurkiewicz, Maciej Cecuła, Zbigniew Śledziewski, Kacper Kożuchowski, Janusz Mynart, Tadeusz Nowakowski, Jan Osiński, Mirosław Odyniec, Wojciech Stanisławski, Bogdan Szendera, Krzysztof Nowakowski, Piotr Pióro, Sławomir Chrzanowski, Grzegorz Stanisławski, Artur Szymczyk, Janusz Walewski, Wiesław Buda, Marek Kulpak, Marek Opara, Anders Mamczyński. Tylko dzięki tym osobom mogło dojść do skutku zarejestrowanie pierwszego w Polsce stowarzyszenia parkieciarzy Polskich SPP
-
Jakie cele przyświecały ojcom tego projektu?
Było ich kilka: „wypracowanie pewnych zasad i norm wykonywania naszego zawodu, sposobu odbioru pracy przez inwestora oraz wprowadzenie oficjalnie zawodu Parkieciarz”. W tamtym okresie parkieciarze byli „wrzuceni do jednego kotła” z wykładzinowcami, glazurnikami oraz posadzkarzami pod ogólną nazwą „posadzkarz”, co skutkowało brakiem możliwości zdobycia papierów czeladniczych czy mistrzowskich jako Parkieciarz.
Należy pamiętać, że był to okres rozwoju branży i chłonięcia wiedzy przez wykonawców. Nie było wtedy żadnych profesjonalnych materiałów/publikacji dotyczących nowych technologii i rozwiązań, które z powodzeniem funkcjonowały już na zachodzie. Był to okres, w którym sporadycznie można było trafić na wykonawcę pracującego przez jakiś czas w Niemczech, Francji czy Anglii, a tylko tacy, zdobyte za granicą doświadczenie mogli przekazać kolegom po fachu. Dzisiaj jest to nieporównywalnie prostsze, gdyż mając problem czy pytanie, wrzucamy je do sieci i otrzymujemy lawinę porad i rozwiązań. Wówczas, jeśli nie znałem kilku kolegów z branży, z którymi mogłem mój problem przedyskutować, zostawałem z nim sam i niejednokrotnie nieświadomie popełniałem te same błędy.
Dlatego bardzo trudne w tamtym czasie było zbliżenie wykonawców do siebie, a jeszcze trudniejsze nakłonienie ich do wymiany doświadczeń, ponieważ często patrzyli na siebie jak na konkurencję.
Na szczęście godziny, tygodnie, miesiące powtarzania tych potrzeb poskutkowały przekonaniem wielu zacnych osób z branży do współpracy przy jednym wspólnym projekcie o nazwie SPP.
-
Jak doszło do podziału na dwa stowarzyszenia?
To długa historia, ale mam wrażenie, że nie warta wspominania. Jestem zdania, że rozgrzebywanie przeszłości i próby ustalania przyczyn konfliktów są zawsze bardzo trudne, a tak naprawdę niewiele zmieniają. Nasze myślenie i rozmowa powinny skupiać się na przyszłości, a nie na szukaniu winnych. Patrząc z perspektywy czasu uważam, że sam fakt podziału stowarzyszenia na dwa, przez okres pierwszych kilku lat miał pozytywne skutki. Stowarzyszenia stały się w pewnym sensie dla siebie konkurencją, co generalnie było sprzeczne z założeniami stowarzyszenia, gdyż jego celem było łączenie, a nie tworzenie podziałów, ale przyniosło też pozytywne rezultaty. Zaletą było to, że w efekcie powstały dwie grupy o odmiennych zdaniach, ale tak naprawdę wspólnych celach. Przez pierwsze lata rywalizacja była dość silna i każde stowarzyszenie z osobna robiło dobre rzeczy dla branży. Oczywiście miało to także złe strony, bo doprowadzało do trudnych wyborów w przypadku parkieciarzy, którzy sympatyzowali z jednym lub drugim stowarzyszeniem, nie rozumiejąc, czemu tak to działa.
Niestety podczas pewnego zjazdu SPP doszło do zbyt ostrej wymiany zdań i stawiania sobie wzajemnie zarzutów przez inicjatorów i założycieli stowarzyszenia, co doprowadziło do rozłamu. Po kilku latach sprawa przycichła, a nowe osoby pojawiające się w branży, które nie znały historii stowarzyszeń, często słyszały tylko zdawkowe informacje, z których wynikało, że trudno jest pogodzić oba zarządy i przekonać do podjęcia współpracy.
-
Co udało sie osiągnąć, w jakim stopniu zrealizowano pierwotną wizję?
I znowu trudne pytanie. Na pewno udało się wiele, ale pierwotna wizja nie została jeszcze zrealizowana.
Do sukcesów należy z pewnością zaliczyć wyodrębnienie zawodu Parkieciarz i możliwość zdobywania w tym fachu uprawnień rzemieślniczych do wykonywania zawodu. Pojawiło się także wiele publikacji tj. „Parkieciarz”, czy „Profesjonalny Parkiet”, z których można czerpać wiedzę.
Sukces to także pojawienie się w grupie zawodowej rzeczoznawców związanych i znających tą branżę.
Wiele zrealizowanych szkoleń i spotkań, które pomogły parkieciarzom uniknąć problemów i zrozumieć zależności w zawodzie.
5. Jakie są perspektywy na przyszłość ?
Mam nadzieję, że nie będę osamotniony w swojej ocenie, ale moim zdaniem przyszłość nie jest usłana różami i dla stowarzyszeń nadeszły trudne czasy.
Obecnie w zarządach obu stowarzyszeń zasiadają osoby działające już wiele lat społecznie. Każdy po pewnym czasie się wypala i potrzebuje odpoczynku. Dlatego bardzo ważnym wyzwaniem dla zarządów jest poszukiwanie młodych ludzi, którzy będą chcieli zaangażować się społecznie w działania stowarzyszeń i będą się starali wypełnić najistotniejsze w moim mniemaniu misje stowarzyszeń: może jest to trochę kontrowersyjne, ale priorytetem powinna być integracja i szeroko pojęta współpraca, która w efekcie powinna doprowadzić do stworzenia jednego wspólnego stowarzyszenia.
-
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Rozmowę przeprowadził kontynuujący rodzinne tradycje w branży parkieciarskiej Piotr Kochański.