Rozmowa z Panią Małgorzatą Kuczyńską-Cichocką Mistrzem Rzemiosła w zawodzie parkieciarz, specjalistą w zakresie zabytkowych posadzek drewnianych oraz rzeczoznawcą i biegłym sądowym przy Sądzie Okręgowym w Kaliszu i przy Sądzie Okręgowym w Warszawie z zakresu parkieciarstwa, podłóg drewnianych i drewnopodobnych, parkietów zabytkowych oraz podkładów podłogowych
1. Niewiele jest w Polsce firm działających w branży podłóg drewnianych, które mogą poszczycić się tak długą i ciekawą historią jak Parkiety Kuczyńskiego. Czy może nam Pani opowiedzieć o genezie powstania przedsiębiorstwa ? Młodzi ludzie zapewne nie zdają sobie sprawy jak dużym wyzwaniem było prowadzenie własnej działalności gospodarczej w latach 50 – tych ubiegłego wieku. Ówczesne władze raczej niechętnie patrzyły na jakiekolwiek prywatne inicjatywy.
Mój ojciec, Czesław Kuczyński z zawodu był mechanikiem precyzyjnym. Ukończył szkołę mechaniczną, był nauczycielem zawodu, aż w końcu niedługo przed wybuchem II wojny światowej pracował jako mechanik lotniczy w Poznaniu na Ławicy, a później w Warszawie na Okęciu. Jego wojenne losy były bardzo barwne ale niespecjalnie różniły się od ówczesnego życia Polaków - tuż po wybuchu wojny brał udział w kampanii wrześniowej i przeszedł ze swoim oddziałem na ówczesne wschodnie rubieże Polski, gdzie 17 września 1939 r., po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski, trafił do obozu jenieckiego. Po powrocie do Warszawy prowadził razem z bratem firmę budowlaną, handlował, produkował walizki… Po wojnie budował nowe osiedle w Stroniu Śląskim, razem z prof. Tołpą organizował we Wrocławiu Uniwersytet i Politechnikę, prowadził odlewnię metali kolorowych, później tartak, aż w końcu zaczął produkować parkiety. Zakład produkujący parkiety założył w 1953 roku, w okresie restrykcji i walki z tzw. „prywatną inicjatywą”. Pomimo tego, że po śmierci Stalina rozpoczęło się osłabianie obostrzeń, prześladowań i represji, to był to bardzo trudny okres dla rzemiosła i małych przedsiębiorców. Okres niechęci władzy do rzemieślników i producentów trwał aż do końca lat 80-tych XX wieku, kiedy socjalistyczna gospodarka okresu PRL-u została zastąpiona przez gospodarkę wolnorynkową.
Uwolnienie gospodarki spowodowało upadek wielu zakładów rzemieślniczych - rzemieślnicy nie byli w żaden sposób przygotowani do tych przekształceń, nie znali zasad marketingu, nie umieli „się sprzedać” na rynku. Nie mieli też obowiązku należeć do jakiejkolwiek organizacji branżowej, w związku z tym również cechy i izby rzemieślnicze straciły na znaczeniu i znikały z mapy Polski.
2. Na pewno Pani Ojciec - Mistrz Rzemiosła Artystycznego Pan Czesław Kuczyński, wiele opowiadał o początkach firmy. Jak w takim razie wyglądał pierwszy etap rozwoju rodzinnego biznesu ?
Tak jak wcześniej wspomniałam, początki produkcji parkietu wiązały się z wcześniej założonymi przez mojego ojca i działającymi tartakami, które przerabiały zarówno drewno liściaste, jak i iglaste. Oprócz hal tartacznych w skład zakładu produkcyjnego wchodziły suszarnie, pomieszczenia do produkcji parkietu i składowiska trocin.
(foto - jeden z traków mojego ojca - początek lat 70-tych XX w.)
W latach 50-tych i 60-tych mój ojciec produkował deszczułki parkietowe, czyli klasyczne parkiety, jednak cały czas poszukiwał indywidualnych wzorów dla swoich klientów. W ten sposób powstały wzory w układach z kostkami i pierwsze proste kasetony. Do produkcji były wykorzystywane wszystkie dostępne gatunki drewna - a nie należy zapominać, że drewno było reglamentowane. Parkiety produkowano zatem z dębu, jesionu, wiązu, brzozy, olchy, grabu, czereśni leśnej, a także gatunków drzew owocowych: śliwy, gruszy, jabłoni, orzecha, czereśni. To co się działo w firmie ojca było skrzętnie kontrolowane przez władze - został nam przydzielony „obserwator”, który zamieszkał w naszym budynku gospodarczym i bacznie wszystko obserwował i donosił komu trzeba.
Na początku 1971 roku mój ojciec otrzymał decyzję, że musi przekazać cały teren wraz ze wszystkimi budynkami na rzecz rozwijającego się po przeciwnej stronie ulicy państwowego zakładu WSK. Ówczesne socjalistyczne państwo polskie zapłaciło jakąś śmieszną kwotę i wyznaczyło termin wyprowadzki. Mój ojciec zmuszony był zaczynać wszystko od zera - w ten sposób powstał zakład produkcyjny w Szczypiornie, podkaliskiej wsi, a obecnie dzielnicy Kalisza.
(foto - nowy warsztat w Szczypiornie - początek lat 70-tych XX w.)
(foto - Produkcja parkietu. W warsztacie zatrudnione były również kobiety - koniec lat 70-tych XX w.)
W nowym zakładzie również działał niewielki tartak, tylko na własne potrzeby, bo pozyskanie drewna było coraz trudniejsze. Ludzie nie mieli gdzie mieszkać, na mieszkania czekało się kilkadziesiąt lat, a na rynku nie było żadnych materiałów budowlanych. Parkiety zamawiało się z kilkuletnim wyprzedzeniem, a więc koszyk zamówień obejmował 4-5 następnych lat.
(foto - Mój ojciec oprócz parkietów wytwarzał nietypowe boazerie płycinowe oraz drewnianą zabudowę wnętrz - początek lat 70-tych XX w.)
W 1971 roku powstał Obywatelski Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie i mój ojciec podjął decyzję, że co miesiąc będzie dokonywał wpłat na rzecz odbudowy Zamku. Te dobrowolne wpłaty były kontynuowane przez następne 10 lat, aż do przywrócenia Zamku Królewskiego do dawnej świetności. Przy odbudowie Zamku Królewskiego brali udział starzy, przedwojenni mistrzowie rzemiosła. To dzięki ich pracy możemy dzisiaj oglądać odtworzone sztukaterie, malowidła naścienne, stolarkę drzwiową, meble oraz parkiety. Do odtworzenia parkietów w Sali Canaletta przyczynił się również mój ojciec.
(foto - wzór parkietu z Sali Caneletta w Zamku Królewskim w Warszawie.)
Pomimo trudności polityczno-gospodarczych, braku dostępu do materiałów i surowców, a także ciągłych kontroli, jakie miały miejsce w każdym, nawet najmniejszym zakładzie rzemieślniczym, rzemieślnicy radzili sobie całkiem nieźle. Co więcej, szkolili nowe pokolenia takich samych zapaleńców, pomagali sobie wzajemnie i tworzyli jedną wielką rzemieślniczą rodzinę. Związek Rzemiosła Polskiego był jedyną organizacją zrzeszającą prywatnych drobnych wytwórców,
producentów i wykonawców. Tych wszystkich, którzy nie wiedzą jak wyglądała wówczas rzeczywistość i wolność „biznesowa” informuję, że żeby rozpocząć prowadzenie prywatnej działalności gospodarczej należało legitymować się tytułem co najmniej czeladnika, zdobyć wiele zezwoleń i dokumentów, wyrobić pieczątkę oraz wykazać się przynależnością do organizacji branżowej, czyli do cechu rzemieślniczego. Sam proces założenia własnej firmy mógł trwać nawet kilka miesięcy…
W latach 70-tych XX w. Związek Rzemiosła Polskiego powołał Sekcję Rzemiosła Artystycznego, która zrzeszała rzemieślników-artystów. W tym czasie Ministrem Kultury i Sztuki był prof. Wiktor Zin (znany m.in. z telewizyjnego cyklu „Piórkiem i węglem”) i dzięki jego inicjatywie przyznawano rzemieślnikom-artystom tytuł Mistrza Rzemiosła Artystycznego, na mocy którego dany rzemieślnik formalnie stawał się artystą. Mój ojciec jako pierwszy rzemieślnik otrzymała taki tytuł w 1978 r.
(foto - Tytuł Mistrza Rzemiosła Artystycznego przyznany mojemu ojcu)
Związek Rzemiosła Polskiego i Sekcja Rzemiosła Artystycznego organizowały dla rzemieślników liczne wystawy i targi na terenie kraju, ale także i za granicą. Dzięki temu można było zaprezentować polski dorobek rzemieślniczy i artystyczny poza granicami kraju.
Mój ojciec był bardzo zaangażowany w działalność Związku Rzemiosła Polskiego - był wiceprezesem Komisji Rzemiosła Artystycznego przy Izbie Rzemieślniczej w Poznaniu, wchodził w skład władz Centralnego Związku Rzemiosła Polskiego w Warszawie, organizował wystawy rzemiosła artystycznego. W 1976 roku został wybrany Rzemieślnikiem Roku, a rok później Człowiekiem Roku. Aż do zakończenia czynnej działalności, czyli do 1992 roku mój ojciec wspierał rzeczowo i finansowo różnego rodzaju organizacje i inicjatywy społeczne działające na rzecz dzieci i młodzieży, m.in. domy dziecka, szkoły, Szpital Centrum Zdrowia Dziecka, Szpital Matki Polki, TPD, ZHP, i wiele, wiele innych. Jego pomoc i inicjatywy zostały zauważone przez ówczesne władze i mój ojciec został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, uzyskał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Kalisza, a w 1990 roku został Kawalerem Orderu Uśmiechu. To ostatnie odznaczenie było dla niego szczególnie cenne.
(foto - Wręczenie mojemu ojcu Orderu Uśmiechu - 1990 r.)
Od lat 70-tych XX w., obok klasycznych parkietów, mój ojciec zaczął wytwarzać parkiety taflowe stosując historyczne metody produkcyjne, głównie metodę intarsji. Dodatkowo sam projektował wzory parkietów, w tym również intarsjowane bordiury i rozety.
(foto - Wytwarzanie intarsjowanych parkietów i bordiur w warsztacie mojego ojca - połowa lat 70-tych XX w.)
3. Jak to się stało, że zainteresowała się Pani akurat tak trudną dziedziną jak parkieciarstwo ? Przecież mogła Pani wybrać inne, na pewno mniej stresujące zajęcie. Czy to sukcesy Ojca pozwoliły Pani wierzyć, iż warto kontynuować rozpoczęte dzieło, czy może bardziej była to fascynacja zawodem?
To, że przejęłam rodzinną firmę wynikało bardziej z konieczności niż moich ówczesnych zainteresowań. Byłam jedynym dzieckiem mojego ojca, więc automatycznie stałam się dziedzicem jego dorobku artystycznego i rodzinnej firmy. W prowadzenie zakładu byłam wdrażana już od dziecka - w wakacje pracowałam w warsztacie, poznawałam gatunki drewna oraz proces pozyskiwania, przecierania, suszenia i obróbki drewna. Jeździłam z moim ojcem do lasu na zrąb drewna, ale również i do klientów, u których odbywał się montaż parkietów.
Moje plany życiowe, jako nastolatki a później absolwentki szkoły wyższej, absolutnie nie były związane z parkietami tylko ze sztuką (z malarstwem, grafiką i scenografią) ale wraz ze zdobywaniem następnych poziomów wykształcenia zorientowałam się, że dziedziny te korelują ze sobą. Moje zainteresowania związane z historią sztuki i konserwacją zabytków, umiejętności, które zdobyłam na studiach plastycznych, a także doświadczenia w rekonstrukcji parkietów historycznych zwieńczone zostały ukończeniem Podyplomowych Studiów Konserwacji Zabytków Architektury i Urbanistyki w Krakowie, pod kierownictwem prof. Wiktora Zina. Po ukończeniu studiów zdobyłam kwalifikacje konserwatorskie, na mocy których uzyskałam prawo wykonywania prac konserwatorskich w zakresie zabytkowych posadzek drewnianych w obiektach zabytkowych.
W 1992 roku przejęłam rodzinną firmę, która na cześć seniora rodu uzyskała nazwę „Parkiety Kuczyńskiego”. Od tego czasu, wraz z moim mężem Zbigniewem Cichockim, wspólnie kontynuujemy dzieło mojego ojca, rozbudowując je i przystosowując do aktualnych potrzeb, technologii i trendów. W prowadzonej przez nas manufakturze wytwarzamy unikatowe, jednostkowe taflowe posadzki drewniane, bordiury i rozety. Tworzymy tafle parkietowe lite i warstwowe, w tym także intarsjowane oraz wykonane w technice markieterii. Do realizacji zleceń stosujemy surowce najwyższej jakości – drewno rodzimych gatunków z polskich siedlisk oraz gatunki egzotyczne posiadające odpowiednie certyfikaty. Począwszy od doboru surowca, jego koloru i usłojenia, aż do formowania tafli parkietowej, każdy element parkietu jest traktowany jako indywidualne dzieło, które zanim trafi do klienta kilkadziesiąt razy jest poddane ręcznej obróbce, ocenie i weryfikacji. W procesie produkcyjnym parkiety taflowe są formowane w kwadraty i szlifowane, a na życzenie klienta – postarzane lub wybarwiane. Przyjęty przez nas system realizacji zamówień predysponuje naszą manufakturę do wykonywania indywidualnych i nieszablonowych projektów, ograniczonych jedynie wyobraźnią projektanta lub użytkownika.
(foto - Fragment bordiury naszego autorstwa)
Procesem produkcyjnym zajmuje się obecnie mój mąż, którego doświadczenie w zakresie postarzania i wybarwiania drewna oraz zabezpieczania powierzchni drewna jest nieocenione.
(foto - Wykonany przez nas parkiet taflowy w stylu art deco. Parkiet ułożony został na ogrzewaniu podłogowym)
Naszym zdaniem praca powinna być równocześnie naszym hobby, naszą pasją -wtedy wykonujemy ją z ochotą i nie jest dla nas obciążeniem. I tak jest też w naszym przypadku. Dzięki naszym doświadczeniom, wykształceniu i zainteresowaniom możemy czynnie uczestniczyć w przywracaniu do życia starych, czasami kilkusetletnich posadzek drewnianych. Ta część zawodowa jest najbardziej fascynująca, ponieważ związana jest z życiem i działalnością naszych przodków rzemieślników, z odkrywaniem ich sekretów i sposobów pracy.
(foto - Wykonana przez nas rekonstrukcja parkietu z przełomu XIX i XX w. Po lewej stronie oryginalna tafla parkietowa. Pałac w Kościelcu Kolskim)
(foto - Wykonana przez nas rekonstrukcja parkietu z przełomu XIX i XX w. Po lewej stronie oryginalna tafla parkietowa. Pałac w Kościelcu Kolskim)
(foto - Wykonana przez nas rekonstrukcja rozety z początku XX w. Po lewej stronie oryginalna rozeta. Pałac Heinzla w Łodzi)
(foto - Wykonana przez nas rekonstrukcja intarsjowanej bordiury z początku XX w. Po lewej stronie fragment oryginalnej bordiury. Pałac Heinzla w Łodzi)
(foto - Prace konserwatorskie związane z restauracją parkietu taflowego z 1802 r. Po lewej stronie stan parkietu przed konserwacją. Pałac w Gostkowie Starym)
foto - Wykonana przez nas rekonstrukcja parkietu taflowego z początku XX w. Po lewej stronie oryginalne tafle parkietowe. Kamienica w Warszawie)
(foto - Prace konserwatorskie związane z restauracją parkietu taflowego z końca XIX w. Po lewej stronie stan parkietu przed konserwacją. Pałac w Sannikach)
4. Ma Pani duże doświadczenie w opiniowaniu. Występuje Pani często jako biegły sądowy. Jakie najczęściej błędy popełniają Wykonawcy, z czym mają najczęściej problemy ?
Wszystko co robię wiąże się z ciągłym zdobywaniem nowych wiadomości i doświadczeń oraz poszerzaniem dotychczasowej wiedzy. Ten głód wiedzy spowodował, że w pewnym momencie moja praca w parkieciarstwie przestała mi wystarczać i - podobnie jak mój ojciec - zaczęłam szukać nowych wyzwań. Takim pierwszym wyzwaniem było właśnie poznanie historycznych technologii wykonywania posadzek drewnianych, a później zaznajomienie się z innymi rodzajami prac podłogowych i materiałami przeznaczonymi do ich realizacji. Przy okazji okazało się, że to co wzbudza moje zaciekawienie jest związane z ogólnie pojętą kontrolą jakości, czyli normalizacją i zgodnym z prawem wdrażaniem wyrobów do obrotu i użytkowania.
Wiedza ta przydaje mi się w prowadzeniu własnej działalności, w tym działalności w zakresie doradztwa technicznego i szkoleń, a także w ocenie efektów pracy innych wykonawców i producentów.
Od prawie 20 lat jestem rzeczoznawcą z zakresu parkieciarstwa, a od 2004 roku biegłym sądowym z dziedziny parkieciarstwa, podłóg drewnianych i drewnopodobnych, parkietów zabytkowych oraz podkładów podłogowych - przy Sądzie Okręgowym w Kaliszu i Sądzie Okręgowym w Warszawie. Należy w tym miejscu wyjaśnić, że rzeczoznawca i biegły sądowy to zupełnie różne funkcje - rzeczoznawca wykonuje opinie prywatne dla konsumentów i wykonawców, firm lub jednostek budżetowych, natomiast biegły sądowy pracuje tylko i wyłącznie na zlecenie sądów powszechnych, prokuratury i policji w ramach toczącego się postępowania.
Zakres działalności obu funkcji, które sprawuję obejmuje ocenę i rozwiązywanie problemów dotyczących wad posadzek i podkładów podłogowych. Warto pamiętać, że w razie wystąpienia sporu nie trzeba od razu iść do sądu - rzetelna opinia prywatna, oparta na faktach oraz analizie danych, pozwala rozwiązać problem polubownie, unikając kosztownego i czasochłonnego postepowania sądowego.
Przez ostatnie 20 lat, jako rzeczoznawca i biegły sądowy, obserwuję przemiany jakie zachodzą w sporach parkieciarskich. Obecnie klienci są coraz bardziej roszczeniowi i coraz bardziej „wykształceni” przez media społecznościowe, gdzie na różnego rodzaju portalach otrzymują często błędne porady.
Od lat głównym problemem parkieciarskim pozostaje właściwa ocena podkładu podłogowego przed montażem parkietu. Przypominam, że przed przystąpieniem do robót parkieciarskich należy dokonać kontroli i oceny mineralnego podkładu podłogowego (cementowego, anhydrytowego) w zakresie jego wilgotności, grubości, jednorodności, płaskości oraz wytrzymałości. Po wykonaniu kilku prostych pomiarów należy przeanalizować ich wyniki i podjąć decyzję, czy dany podkład nadaje się do ułożenia posadzki drewnianej, czy wymaga naprawy, wzmocnienia, osuszenia, itp. Ponadto należy wykonać pomiary warunków otoczenia (temperatury i wilgotności względnej powietrza) oraz wilgotności dostarczonego parkietu. Część parkieciarzy w dalszym ciągu nie wykonuje żadnych pomiarów i testów, a tym samym naraża się na realne wystąpienie wad w posadzce drewnianej - najczęściej jest to łódkowanie elementów posadzkowych lub odspajanie posadzki drewnianej od podkładu. Inną bolączką parkieciarską jest montaż parkietów na niewygrzany podkład podłogowy wyposażony w system ogrzewania podłogowego.
Najnowszy problem z przyklejanymi posadzkami drewnianymi wynika z niewłaściwie zaprojektowanego i przygotowanego podłoża. Ostatnio jak grzyby po deszczu pojawiają się budynki szkieletowe stawiane na płycie fundamentowej pozbawionej hydroizolacji, i co najważniejsze - płyta fundamentowa stanowi jednocześnie podłoże pod posadzki, w tym przyklejane posadzki drewniane. W tym przypadku parkieciarz nie ponosi bezpośredniej odpowiedzialności za wady posadzki drewnianej, jednak w takich budynkach powinien on wykazać wzmożoną czujność i nie wyrażać zgody na przyklejanie parkietu.
5. Branża parkieciarska dynamicznie się rozwija. Na rynku jest bogata oferta materiałów dedykowanych do podłóg drewnianych. Producenci prześcigają się w nowinkach, aby być krok przed konkurencją. Jakie propagowane nowe rozwiązania, według Pani, były w ostatnich latach szczególnie trafione, a jakie są typowymi zabiegami czysto marketingowymi, nie wnoszącymi czegoś szczególnie istotnego do branży ?
Każdy kto śledzi trendy prezentowane na europejskich targach podłogowych, m.in. na targach Domotex w Hanowerze, widzi w jakim kierunku następują zmiany we wzornictwie i technologii produkcji oraz wykończenia posadzek drewnianych. Trendy te, co prawda z kilkuletnim opóźnieniem trafiają i na nasz rynek.
Po wielu latach mody na deski z drewna egzotycznego nastąpił odwrót od gatunków tropikalnych, a ich miejsce zajął nasz rodzimy dąb. Zaczęły być natomiast modne duże elementy posadzkowe - szerokie i długie deski podłogowe produkowane nie tylko z drewna dębowego w wysokiej klasie jakości ale również z drewna, które należałoby nazwać odpadowym, tj. z pęknięciami, rdzeniem, korozją biologiczną, zakorkiem, wypadającymi sękami i różnego rodzaju uszkodzeniami. Dorobiono do tego hasła marketingowe, które nie mają potwierdzenia ani w historii posadzek drewnianych, ani też nie wykazują prawdziwych cech tego wyrobu. Występujące wady drewna i wady obróbki takich desek powodują, iż klienci nie mogą właściwie użytkować posadzki drewnianej, składają reklamacje i często takie sprawy znajdują finał w sądzie. Co więcej, negatywna opinia przenosi się na wszystkie rodzaje parkietów, niezależnie od wyrobu, producenta i jakości drewna. W mojej ocenie tego typu działania marketingowe są szkodliwe dla całej branży producentów posadzek drewnianych oraz parkieciarzy i powinny być eliminowane z rynku.
Kolejnym mitem i zagraniem czysto marketingowym nie znajdującym potwierdzenia w faktach jest twierdzenie, że na podłogi z ogrzewaniem podłogowym można stosować tylko parkiety warstwowe. Badania naukowe przeprowadzane na uczelniach i w instytutach badawczych oraz wieloletnie doświadczenia producentów parkietów wykazały, że to właśnie lite elementy posadzkowe lepiej sprawdzają się na ogrzewaniu podłogowym. W naszej firmie od wielu lat wykonujemy parkiety taflowe przeznaczone na ogrzewanie podłogowe. Specjalna budowa parkietu taflowego z użyciem wyselekcjonowanych gatunków drewna w najwyższej klasie jakości i właściwie dobrana grubość parkietu zapewnia odpowiednią przepuszczalność termiczną i stabilność elementów podłogowych w zmiennych warunkach otoczenia (lato-zima).
(foto - Wykonany przez nas parkiet taflowy. Parkiet ułożony został na ogrzewaniu podłogowym)
Nowe europejskie trendy od kilku lat lansują powrót do litych i warstwowych parkietów taflowych, formowanych w kwadratowe płyciny oraz ozdobnych, intarsjowanych bordiur. W kręgu zainteresowań znajdują się również parkiety (deszczułki parkietowe) o małych rozmiarach, które można układać w różne wzory, w tym wzory z kostkami wykonanymi z innego gatunku drewna lub wstawkami z innych materiałów, np. z wstawkami z kamienia, miedzi, czy aluminium.
Te kierunki w parkieciarstwie wymagają dużego doświadczenia i umiejętności nie tylko od parkieciarza ale również od projektanta wnętrz lub architekta. Zmienia się bowiem sposób kreowania wnętrza, a sama podłoga w tym wypadku musi współgrać z dekoracją ścian, sufitów, stolarką drzwiową i wyposażeniem pomieszczenia. Trendy te obligują do traktowania wnętrza jako jednostkowego dzieła i wymagają użycia dobrych jakościowo materiałów oraz dobrego wykonawstwa.
6. Z racji wykonywania funkcji biegłego sądowego na pewno jest Pani w stanie określić, czy ilość spraw związanych z podłogami drewnianymi jest większa niż w poprzednich latach ? Czy jest jakaś tendencja wzrostowa? Jeśli tak, to z czego może to wynikać ? Z większej świadomości konsumentów, czy może z faktu, że ludzie są bardziej roszczeniowi niż kiedyś ?
Od kilku lat obserwuję wzrost spraw sądowych związanych z parkieciarstwem i posadzkami drewnianymi. Na pewno jest to po części wynikiem zwiększonej świadomości konsumentów. Z moich doświadczeń wynika, że spory sądowe są związane również z roszczeniowością klientów, oszustwami popełnianymi zarówno przez klientów, jak i wykonawców, a także niemożnością porozumienia się stron już na poziomie reklamacji. Ilość spraw sądowych, które do mnie trafiają jest z roku na rok coraz większa i często przyczynia się do tego niezdarność sądownictwa oraz chęć zarobku przez prawników. W mojej ocenie, wiele z tych spraw nie powinno pojawić się w sądzie.
W listopadzie 2019 r. nastąpiła zmiana Kodeksu Postępowania Cywilnego i zgodnie z nowymi przepisami do biegłych nie powinny trafiać sprawy dotyczące sporów o niewielkiej wartości. Być może czas zmian jest jeszcze za krótki lub system sądowniczy jest zbyt opieszały, bo w dalszym ciągu trafiają do mnie sprawy, gdzie wartość sporu wynosi tysiąc - tysiąc pięćset złotych. Przedstawiona przeze mnie kwota sporu w jaskrawy sposób obrazuje zacietrzewienie klientów i wykonawców, którzy nawet w tak błahych sprawach spotykają się w sądzie.
Oczywiście do sądów trafiają w większości sprawy trudne i dotyczące dużych kwot, i trwają one kilka lat. Nigdy nie jest to dobre rozwiązanie dla żadnej ze stron, dlatego lepszym sposobem zażegnania sporu jest dogadanie się w trakcie procesu reklamacyjnego i wykonanie naprawy parkietu. Zawsze można też skorzystać z pomocy rzeczoznawcy, który w razie sporu może wystąpić w roli mediatora. Dobrze jest również zawrzeć dobre ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, żeby w razie problemu klient mógł skorzystać z naszej polisy.
-
Dziękuję bardzo za rozmowę. Jestem pod ogromnym wrażeniem historii, którą mi Pani opowiedziała :)
Rozmowę przeprowadził Piotr Witold Kochański.